Kapucynskie brody w Vilaka
Po dwoch dniach dotarlismy do Vilaki na dalekim wschodzie Lotwy ponownie w… osiem osob. Niespodziewanie dolaczyl do nas Simonus. Litwin z Zarasai. Czlowiek orkiestra: mandolinista z zespolu folkowego, informatyk, budowniczy drewnianych domow, wlasciciel trzech krow. Najpierw wzial Marysie i Adama, wozil w ta i z powrotem, a nastepnie w jakims niesamowitym przyplywie szalenstwa zdecydowal sie zostac. Odeslal auto do domu i zakomunikowal, ze zostaje z nami do konca swojego urlopu.
Vilaka to opustoszale miasteczko niedaleko rosyjskiej granicy polozone wsrod lasow, jezior i wiez strazniczych. Przyjelo nas tu dwoch wspanialych dlugobrodych kapucynow. Ojcec Stanislaw, miejscowy proboszcz i Christojan, mlody kapucyn z Rygi.
Tak wiec drugi dzien zyjemy sobie skromnie wspolnie z mnichami, modlac sie i pracujac razem. Kosciol tutaj jest duzy, piekny i zadbany, gorzej z plebania, dlatego szybko sie za nia zabralismy. Odgruzowywalismy kuchnie, lazienki i pokoje i jako tegoroczni specjalisci od drewna i rozbiōrki zajelismy sie demontazem szopy i ukladaniem drzewa. Dzieki naszym wspanialym silaczom powstal rowniez boks na drewno, wyglada bardzo profesjonalnie, taka podloge to niejeden by chcial miec w domu! Piwnica totalnie zawalona czeka na ratunek dlatego zostajemy w Vilace jeszcze dzisiaj.

Marysiu, jakie piękne i sensowne masz wakacje. Pozdrowienia dla Ciebie i Twoich przyjaciół. Ania Bernat
Dzięki za pozdrowienia!
A o.Stanisław to nasz brat kochany, rodzony :))) Dzięki wielkie za wszystko co dla Niego zrobiliście !!! 🙂
Niesamowite że ojciec ma siostrę;)! To my dziękujemy Panu za spotkanie z Nim
Jesteś wspaniali!