|

Gruzja w gruzach cz. 1

Jedziemy. To, że w Gruzji człowiek jedzie to dopiero początek długiej opowieści. Bo co to jest za jazda! Gruzini jeżdżą jak szaleńcy. Za kierownicą jest miejsce i czas żeby pokazać, co naprawdę znaczy być mężczyzną. Nie przy pracy, w domu, przy kobiecie, ale na szosie. Rodzaj ani stan pojazdu nie mają tu znaczenia. Można prowadzić najstarszego, najbardziej zdezelowanego forda transita bez szyb (ale za to z deskami), bez klamek, foteli ( ale za to z ławeczkami) i być królem, panem na drodze. Jechać 120km/h na górskich drogach, wyprzedzając na trzeciego, nie zwalniać na zakrętach, trąbić, ale nie zwalniać, kiedy na drodze pojawia się pieszy albo krowa, to podstawowe zasady, których każdy tu przestrzega.

We’re on the move. Being on the move in Georgia is only the beginning of a long, long story. Because it is being on the MOVE! The Georgians drive like madmen. Behind the wheel – that’s the place and the time to show what it means to be a man.  Not at work, not at home, not with a woman. It’s on the road. The kind and the state of your vehicle don’t really matter. You can drive the oldest, the most fatigued Ford Transit with no window panes (but with wooden boards instead), with no handles, no seats (but with a bench) and you can still be the lord and king on the road. To drive 120km/h on windy mountain roads, to overtake someone who’s already overtaking someone else, not to slow down when turning, to honk but not to slow down when a pedestrian or a cow appears on the road, these are the basic rules everyone observes here.

W każdym razie dojechaliśmy z Lagodekhi do małej wioski Vachnadziani. Niektórzy rozwożąc piwo, inni zażywając kąpieli błotnych w sanatorium i patrząc na załadunek azbestu, jeszcze inni zwiedzając zabytkowy klasztor. Kilka dni temu te okolice nawiedziła potężna wichura. Widok jak z wieczornego wydania wiadomości. Nie trudno było znaleźć dom, gdzie potrzebna była nasza pomoc. Wszędzie pozytywne dachy, powalone drzewa, pozrywane linie energetyczne. Domy bez prądu, wody, z powybijanymi oknami. Trafiliśmy do rodziny Mari i Kato, dwóch wspaniałych sióstr (15 i 5 lat).

Anyway, we got from Lagodekhi to a little village Vachnadziani. Some of us delivering beer, others taking mud baths in a spa and looking at people loading asbestos, the rest sightseeing an old monastery. A few days ago this area has been stricken by a powerful hurricane. The view just like on the news. It wasn’t difficult to find a house where our help was needed. Everywhere you could see roofs ripped off the houses, fallen trees and broken power  lines. Houses with no electricity, running water and broken windows. We ended up in a house of Maria and Kato’s family. They are two wonderful sisters (15 and 5 years old).

Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *