Madonska Idylla
W niedziele i poniedzialek przekonalismy sie, ze choc Madona nie jest moze najgesciej zaludnionym miastem na swiecie, moc jej mieszkancow lezy w ich jakosci, nie ilosci.
W niedziele do ,,sklepu”, w ktorym sie zatrzymalismy, przybyly mlode malzenstwa z dziecmi- usmiechnieci, piekni, jasnowlosi wysluchali z zainteresowaniem naszych europwaitsowych opowiesci i zaprosili nas na piknik do domku na dzialce jednej z rodzin. Ks. Richard- proboszcz miejscowej parafii organizuje takie spotkania raz na miesiac, wiec mielismy spore szczescie, ze udalo nami sie na nie trafic.
Taki odpoczynek bardzo nam sie przydal, bo nastepnego dnia zabralismy sie do roboty w okrojonym, bardziej kobiecym skladzie. Teren pogorzeliska jest posprzatany i przygotowany do dalszych prac, trawa skoszona, a odpodajaca farba z dolnej partii murow kosciola zeskrobana. Wrocilismy wykonczeni i przekonani, ze nic lepszego poza snem juz nas nie spotka, kiedy odwiedzil nas ks. Giorgio – tutejszy wikary z poznanym wczoraj na pikniku panem, ktory zaczal wyciagac z samochodu coraz to nowe garnki z pyszna, przygotowana wczesniej przez jego zone kolacja. To jednak nie byl koniec milych niespodzianek, bo dzien zakoczylismy byczac sie w saunie w domu tej samej rodziny, ktora nas nakarmila. Wieczor zakonczylismy rozmowami w ujmacej rodzinnej atmosferze .