|

Młodzież od Franciszka

Po pokonaniu 400 km trafiliśmy do Gryfina. Wiele stopów, wiele poznanych osób. Rozmów. Zgłębiliśmy procesy przetapiania miedzi i podróżowaliśmy tirem z panem Turkiem. Zwiedziliśmy stare lotnisko w Chojnie i dowiedzieliśmy się co to jest szczęście według pana Zdzisława z tira. Ewa, która podwiozła Iwonkę i Adama, wpadła do nas na kawę. Paweł i Dagmara bez pytania zmienili drogę, żeby podwieźć Paulę i Jagę na miejsce. A ludzie z przejęciem przyjmowali krzyże z fragmentu pocisku z Aleppo rozdawanie przez Michała. To tyle jeśli chodzi o relację z podróży:)
W Gryfinie zapukaliśmy do drzwi parafii gdzie spotkaliśmy wracającą ze świeżymi kwiatami siostrę Barbarę – naszego Anioła. Chętnie znalazła nam zajęcie i kawałek dobrej podłogi do spania. Jej historię życia słucha się jak najpiekniejszą baśń. W zakonie 54 lata.
Rano poszliśmy do Ośrodka Opieki Paliatywnej ku wielkiej radości mieszkańców i personelu. Było dużo grania i śpiewania, totalnym hitem okazały się bańki puszczane przed budynkiem, które z zapałem łapał pan Janek. Pan Ludwik (lat 97) żartował żebyśmy już nie śpiewali. Pani Krysia wytłumaczyla nam różnicę między dżdżownicą a stonogą. A pani Janeczka miała uścisk dłoni wspinacza i z zapałem śpiewała z nami wszystkie weselne hity. Przebojowa s. Barbara wzięła nas na obiad do pobliskiego baru i utargowała 50% zniżki. Po południu sprzątaliśmy Dom parafialny, ostro szorując kible i umywalki. Naszym przewodnikiem i towarzyszem drogi była Janeczka, która piekła przepyszne ciasta, modliła się z nami i mimo swojej choroby miała ogromnie dużo radości.
To był pierwszy dzień w Gryfinie, ciąg dalszy nastąpi:)

Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *