|

Na Wolyń nie jedźcie, tam nas nie lubią

Kilka razy przed wyjazdem słyszeliśmy, że Ukraińcy na Wołyniu nie lubią Polaków. Ostrzegano nas, żebyśmy się tam nie pchali, bo jest wrogo i niebezpiecznie. Nie posłuchaliśmy.

Cóż… jak już ci wrodzy wolynianie  zatrzymali się i dowieźli nas do Nowowołyńska, to zaczęliśmy chodzić po tym wrogim mieście. I tak z tej wrogości zaczepiła nas Asia, która z synkiem, Antonem, właśnie wychodziła z pracy. I taka wrogo nastawiona chodziła z nami przez 5 (słownie pięć) godzin po mieście w poszukiwaniu jakiegoś miejsca dla nas.

I to pewnie ta wpojona przez pokolenia wrogość pchnęła też panią Halinę, zapytaną o drogę, do zaproszenia nas, czyli 17 (słownie siedemnastu) osób do siebie do domu na noc. Od kopa. Z ulicy. Bez pytań. Skorzystaliśmy. Było wspaniale.

I w tej atmosferze wrogości i uprzedzeń malujemy właśnie z Asią tęczę na ścianach szkoły jej synka.

Ola stoi na drabinie i śpiewa piosenki z mikrofonem z pędzla, Jaga z Izą opierają się o namalowane na ścianie kolorowe kredki, Jurek z trawką w buzi maltretuje nas grą na ukulele, Lidka z Asią malują galaktykę, Serafinowie z malymi Soltykami wyginają się na Twisterze (widok Julka w pozycji pijanej żaby jest naprawdę dość zabawny), a cała reszta gra lub śpiewa. Zimna wojna normalnie.

Naprawdę dajmy już sobie spokój z tymi uprzedzeniami, to nie ma sensu. Sens ma dziękowanie Bogu za to, że pokazał nam po raz kolejny, że nie jest tak, jak nam wmawiano.

Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *